Gdy tylko Ian poszedł do domu, wykręciłam
numer do Luke’a. Nie odebrał. Spróbowałam jeszcze raz. Znowu nic. Poddałam się.
Fakt, że zostałam sama w domu przerażał mnie do szpiku kości. Nie miałam nawet
pojęcai, gdzie byli moi rodzice. Wszystko zdawało się być dla mnie tak mało
realne, nie potrafiłam przyjąć tego do wiadomości. Zaczęłam panikować. Nie
chciałam być sama. Po chwili zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Kate, dzwoniłaś. – usłyszałam spokojny
głos Luke’a. – Coś się stało?
- Nie… to znaczy tak… - zaczęłam. – Chodzi o
to, że… Chciałabym, żebyś przyszedł do mnie jutro rano. Mógłbyś…?
- Tak… pewnie. – odparł, a po chwili nastała
między nami niezręczna cisza. – To do jutra.
- Do jutra. – odpowiedziałam i odłożyłam
słuchawkę. Dosłownie pięć minut później usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i
głos, który znałam już na pamięć. Głos mojej mamy.
- Kate, już jesteśmy! – krzyknęła, a ja
pobiegłam na dół i przywitałam się z rodzicami.
- Martwiłam się, długo was nie było. –
powiedziałam.
- Spokojnie kochanie, już jesteśmy, nie masz
się już czym martwić. – uśmiechnął się tata.
„Chyba jednak mam”, pomyślałam,
przypominając sobie o wiadomości, którą dostałam kilka godzin temu.
Będąc świadoma, że rodzice są już w domu,
czułam się trochę bezpieczniej, jednak fakt ten wcale nie sprawił, że sen
przyszedł szybko. Mimo że od dawna nie mogłam się porządnie wyspać, nie chciało
mi się spać. Pomyślałam o Ianie, który o niczym nie wiedział. Chciałam mu to
wszystko opowiedzieć jak najszybciej, ale wiedziałam, że to nie jest najlepszy
pomysł. „Dlaczego?”, zadałam sobie w myślach kolejne pytanie, na które nie
mogłam sobie odpowiedzieć.
***
Obudził mnie głośno dzwoniący budzik.
Niechętnie wyciągnęłam rękę w jego kierunku i go wyłączyłam. Po pięciu minutach
siedziałam samotnie w kuchni i jadłam płatki z mlekiem. Moi rodzice byli już
dawno w pracy. Byli jakimiś dyrektorami od czegoś tam w firmie
ubezpieczeniowej. Tam się także poznali. Od dawna nie mają czasu dla mnie, ale
tak naprawdę się nie dziwię się im, bo gdybym ja pracowała w tak dużej firmie,
starałabym się wykonywać swoją pracę suwerennie, aby utrzymać swoje stanowisko.
Jednak praca moich rodziców powoli zmieniała się w jakąś manię, która
zawładnęła całym ich życie.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi,
a tym samym przypomniał mi o marnej rzeczywistości, w której obecnie się
znajdowałam.
Powoli otworzyłam drzwi wejściowe, a moim
oczom ukazał się mój nowy kolega, Luke… jakiś tam. Spojrzał na mnie z
rozbawieniem, a ja po chwili zorientowałam się, że jestem ubrana w niechlujny
dres, w którym śpię.
- Cześć… - przywitałam go niezręcznie. –
Wybacz, że musisz na to patrzeć.
- Jak dla mnie to wyglądasz bosko. –
stwierdził omal nie wybuchając śmiechem. Spiorunowałam go tylko wzrokiem, a
chłopak próbując się uspokoić wszedł do środka.
- Rozgość się, a ja spróbuję się ogarnąć. –
powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam się w bardziej stosowne,
ale wciąż luźne ubranie i uczesałam się w kitkę. Zajęło mi to dziesięć minut.
Następnie przygotowałam się psychicznie na rozmowę z Lukiem. Schodząc po
schodach otworzyłam w telefonie wiadomość, którą wczoraj dostałam. Weszłam do
kuchni, gdzie siedział Luke i rzuciłam telefon na blat stołu.
- Co to? – zapytał chłopak, patrząc się na
telefon tak, jakby pierwszy raz w życiu widział takie urządzenie.
- Przeczytaj. – odparłam. Nie miałam już
pojęcia, w jaki sposób się zachować, żeby wyglądało to w miarę normalnie. Luke
wziął telefon do ręki i przeczytał wiadomość, która widniała na ekranie. Nie
wyglądał na bardzo zdziwionego. – Może coś powiesz?
- No cóż, nie chciałbym cię martwić, ale… -
przerwał na chwilę. – jesteś w niebezpieczeństwie.
- Łał, to takie niesamowite. – stwierdziłam
z ironią. – Powiedz mi, kim jest ten James, z którym się wczoraj pobiłeś.
-Musisz wiedzieć o nim tylko tyle, że to on
może zrobić ci krzywdę.
- Dobra, Luke, nie jestem małym dzieckiem, a
poza tym za dwa tygodnie mam mistrzostwa świata w hip-hopie, więc proszę cię,
załatw to jakoś szybko. – powiedziałam, a po chwili poczułam się jak jakaś
rozkapryszona dziewczynka.
- Proszę bardzo, jedź na mistrzostwa, ale
dużo tam nie osiągniesz, bo zabiją cię zanim wejdziesz na scenę. – chłopak
wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Nie nie nie! Czekaj! – krzyknęłam i
podbiegłam do niego. Dopiero teraz zauważyłam, jaki jest wysoki. Albo to ja
jestem niska. – Czyli muszę zrezygnować z szansy, którą w końcu dostałam?
- Słuchaj, kiedyś byłem w podobnej sytuacji.
Widzisz, kim teraz jestem. Ty możesz przypłacić za zły wybór życiem.
- Kim ty w ogóle jesteś, żeby mi to mówić?!
– krzyknęłam. – Przecież to bez sensu!
Nie wytrzymałam. Miałam ochotę się wyżyć na
czymś, na kimś, na sobie. W jednej chwili zmienia się wszystko. Jestem zmuszona
do zrezygnowania z mistrzostw, na które przygotowywałam się latami, a kiedy w
końcu mogę wziąć w nich udział, muszę wybrać pomiędzy pasją, a życiem.
- Przede wszystkim, uspokój się. Przecież to
twój wybór. Ja na twoim miejscu po prostu wybrałbym życie, nie ryzykowałbym tak
bardzo. – powiedział po chwili Luke.
Usiadłam na kanapie. Chłopak ma rację, muszę
się uspokoić.
- Dobra, więc co proponujesz? – zapytałam,
gdy emocje opadły.
- No więc tak. – zaczął, a ja zamieniłam się
w słuch.
___
Hej kochani! Nowy rozdział jest i mam nadzieję, że się Wam podoba. Przede wszystkim dziękuję Wam, że jesteście tacy cierpliwi i czekacie na każdy pojedynczy rozdział czasem nawet miesiąc. Dziękuję Wam, że jesteście. kocham
___
Hej kochani! Nowy rozdział jest i mam nadzieję, że się Wam podoba. Przede wszystkim dziękuję Wam, że jesteście tacy cierpliwi i czekacie na każdy pojedynczy rozdział czasem nawet miesiąc. Dziękuję Wam, że jesteście. kocham