niedziela, 29 września 2013

Rozdział 2.

Kate’s POV
   Ten Luke mimo, że był cholernie przystojny, sprawiał wrażenie trochę natrętnego. Poza tym był mi dziwnie znajomy mimo, że nigdy nie widziałam go na oczy.
   - A lubisz coś jeszcze oprócz tańca? – zadał mi kolejne pytanie.
   - Dużo rzeczy. – uśmiechnęłam się sztucznie i przyspieszyłam kroku, ale chłopak ne dawał za wygraną.
   - Na przykład co? – dogonił mnie w ułamku sekundy.
   - Śpiewać.
   - O, to ciekawe… - zamyślił się. – Zaśpiewasz mi coś?
   - Nie. – odpowiedziałam bez namysłu, ale potem dodałam: - Może kiedy indziej,teraz muszę iść do domu.
   - Oh, rozumiem. – powiedział. – A czy jest może...
   - W takim razie cześć. – przerwałam mu, bo właśnie dotarliśmy do mojego domu. Chciałam już wchodzić do środka, gdy usłyszałam ciche ‘do jutra’. Nie ukrywam, przeraziło mnie to trochę, bo wcale nie chciałam się z nim spotykać ani jutro, ani pojutrze, ani nigdy więcej. Mimo, że był naprawdę przystojny, to naprawdę przeraził mnie swoją tajemniczością i tym wypytywaniem o wszystko. Uważałam, że te informacje o mnie nie są mu do niczego potrzebne.
   Weszłam do domu. Zegar wiszący na ścianie wskazywał godzinę dwudziestą, czyli trochę później niż godzina, o której miałam być w domu. No dobra, nawet nie trochę. Spóźniłam się prawie dwie godziny. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważy, więc po cichu zaczęłam się rozbierać. Jednak, jak to wszyscy mówią, nadzieja matką głupich. W przedpokoju ukazała się moja rodzicielka, dość zdenerwowana.
   - Gdzie byłaś tak długo? – zapytała, starając się zachować spokój, jednak nie wychodziło jej to najlepiej.
   - Na treningu, przecież ci mówiłam. – odpowiedziałam patrząc w telefon, który właśnie wyciągnęłam z kieszeni spodni.
   - Od czternastej do dwudziestej? – jej nerwy zaczęły puszczać wodzy.
   - Spokojnie. – zaczęłam. – Byłam po szkole z Ianem na mieście, żeby zjeść coś pożywnego, po treningu wracałam na pieszo, a z centrum miasta na nogach wraca się co najmniej pół godziny.
   - Dobrze. – powiedziała krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. – Idź już na górę.
   Uśmiechnęłam się do mamy i pobiegłam po schodach do swojego pokoju.
   Usiadłam na łóżku. Coś mnie niepokoiło w tym całym Luke’u. Nie chodziło o jego zachowanie, bo pod tym względem był w miarę normalny. Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć o mnie jak najwięcej. Co prawda nie odpowiedziałam mu na każde z zadanych pytań, ale doszłam do wniosku, że i tak powiedziałam mu o wiele za dużo. Poznałam go dopiero dzisiaj, między innymi stąd moje obawy.
Luke’s POV
   Widziałem, że ta dziewczyna mi nie ufa. Widziała we mnie coś, czego inni nigdy nie dostrzegali. Nie chciała ze mną otwarcie rozmawiać. Musiałem zdobyć jej zaufanie, bo inaczej nie będę miał tej satysfakcji, gdy będę musiał ją zabić.
   Wszedłem do domu, w którym panowała niesamowita cisza i ciemność. Nikogo nie było. Właściwie to lepiej dla mnie. Nikt mi nie pieprzył nad uchem, jaki to ja nie jestem, ani nie wypominał mi moich wad. Nienawidziłem siebie coraz bardziej, gdy ludzie utwierdzali mnie w przekonaniu, że ja jestem tym gorszym bliźniakiem, tym, który nic nie potrafi osiągnąć, tym, który nigdy nie będzie kimś.
   Gdy jeszcze mieszkaliśmy w Australii, miałem dziewczynę. Miała na imię Sophie. Była dla mnie całym światem. Byłem szczęśliwy aż do czasu, gdy została uprowadzona przez  jeden z największych gangów pracujących na zlecenie. Wiem, że należał do niego mój najlepszy przyjaciel – Nate. Nie potrafiłem zrozumieć, czemu mi to zrobił.
   - Nie ruszaj się, albo ją zabiję. – powiedział Nate.
   - Nate, proszę cię. Nie rób tego. – powiedziałem, a z moich oczu popłynęły łzy.
   - Niby czemu?! – krzyknął. – Jeśli nie może być moja, to nie będzie niczyja!
   - Nate… - spróbowałem jeszcze raz i zrobiłem mały krok do przodu. Po chwili usłyszałem strzał. On to zrobił. Zabił ją.
   Po tym wydarzeniu załamałem się. Nie potrafiłem myśleć logicznie, nie potrafiłem normalnie funkcjonować. Nie bez niej. Trafiłem do psychiatryka, gdy nikt nie potrafił sobie ze mną poradzić. Siedziałem tam pół roku. To był najcięższy dla mnie czas. Nie miałem wtedy nikogo. Nawet mama i bracia o mnie zapomnieli. Pamiętam tylko, że odwiedzili mnie tam raz czy dwa w ciągu tych niesamowicie wolno ciągnących się sześciu miesięcy. Nie wiem, bali się mnie? Wiedziałem, że nie byłem idealny, że brakowało mi naprawdę dużo do mojego idealnego sobowtóra – Jai’a, który nigdy nie popełnił żadnego błędu i przede wszystkich był perfekcyjny pod każdym względem nie tylko dla naszej matki, ale także dla całej rodziny.
   Po tych sześciu miesiącach przeprowadziliśmy się do San Francisco, gdzie miałem zacząć wszystko od nowa. Wszystko było naprawdę dobrze, dopóki Beau nie zaczął pojawiać się w domu tylko w nocy, żeby się przespać, a na drugi dzień znowu wyjść z samego rana. Nikt nie wiedział, co się z nim działo. Gdy postanowiłem z nim porozmawiać, nie chciał mi udzielić żadnych informacji na temat jego wczesnego wychodzenia z domu i pojawiania się w nim dopiero późno w nocy. Po kilku tygodniach odkryłem, co ukrywał przede mną mój brat. Okazało się, że należał do jednego z miejscowych gangów. Nie mieszał się jednak w żadne przestępstwa, aż do czasu.
   - Luke, ja zabiłem człowieka. – powiedział siadając na łóżku. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć. – Luke?
   Wciąż nic nie mówiłem.
   - Luke, powiedz coś! – krzyknął i potrząsnął mną.
   - Ja… - zacząłem. – Beau, jak mogłeś… ja nie wierzę… Zostaw mnie. – powiedziałem, gdy mnie nie puścił i wciąż trzymał za ramiona. – Zostaw mnie! – krzyknąłem i wybiegłem z pokoju, w którym obaj przed chwilą przebywaliśmy.

   Po jakimś czasie przyzwyczaiłem się do faktu, że mój brat morduje ludzi na zlecenie. Sam zapragnąłem zemsty po tym, jak Nate zabił Sophie. Dowiedziałem się od Beau, co zrobić, żeby nie zostać złapanym. To on mnie wszystkiego nauczył. Po jakimś czasie podał mi namiary na mężczyznę, który zatrudniał ludzi pracujących na zlecenie. Byłem świadomy tego, że nie będzie odwrotu, gdy wkroczę w świat pełen przestępstw. 

***
No hej :> Proszę bardzo, świeży, nowy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Natenczas nie mam pojęcia, kiedy będzie kolejny, chciałabym dodać go najwcześniej za tydzień, ale nie wiem, jak to wyjdzie z czasem i nauką. 
Cóż, fragmenty pisane kursywą to WSPOMNIENIA. Tak, żebyście nie mieli wątpliwości. Jeśli macie jakieś pytania, kierujcie je tu: http://www.ask.fm/madiza :) A jak chcecie, bym Was informowała, proszę pisać na twittera: @decisiontaken :) Do następnego! xx

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 1.

Luke’s POV
   Po cichu otworzyłem drzwi do domu. Nie chciałem, żeby mama dowiedziała się, że tak późno wracam do domu. Nie chciałem, żeby dowiedziała się  czymkolwiek.
   Powoli wchodziłem po schodach, gdy w przedpokoju zapaliło się światło. Odwróciłem się i ujrzałem moją matkę. Stała obok szafki na buty, miała na sobie szlafrok. Patrzyła się na mnie podenerwowana. No brawo Brooks. To żeś wpadł.
   - Cześć mamo. – podszedłem do niej uśmiechnięty i dałem jej całusa w policzek. – Czemu jesteś taka zdenerwowana?
   - Ty dobrze wiesz, czemu, Luke. – powiedziała nie reagując na czułości z mojej strony. – Czemu wracasz do domu tak późno?
   - Byłem na imprezie. – powiedziałem odwracając się do matki plecami.
   - Nie wiedziałam, że te imprezy są codziennie.
   - Najwyraźniej są. – odburknąłem i pobiegłem po schodach do swojego pokoju.
   Kto jak kto, ale moja matka jako jedyna za żadne skarby nie mogła dowiedzieć się o tym, co robię. Kochałem ją i nie chciałem, żeby żyła w świadomości, że jeden z jej synów jest przestępcą. No dobra, nie jeden. Beau także się tym zajmuje. I przede wszystkim to on mnie w to wszystko wciągnął. Nigdy nie miałem mu tego za złe. Pracowałem na zlecenie, więc roboty miałem dużo, a za jednorazową akcję dostawałem naprawdę sporo pieniędzy, więc nie narzekałem na ich brak.
   Usiadłem zmęczony na łóżku.
   - Idioto! – do środka wparował mój starszy brat. – Chcesz, żeby matka dowiedziała się o tym, co robimy?! – nie krzyknął, ale był nieźle wkurzony.
   - Nie, dlatego… - zacząłem, ale Beau mi przerwał.
   - Dlatego nie będziesz wracał do domu tak późno.
   - Myślisz, że możesz mną kierować?! – zerwałem się z łóżka zirytowany.
   - Nie, zależy mi tylko na jej bezpieczeństwie. – powiedział już spokojniej, a ja z powrotem usiadłem na łóżku.
   Chłopak miał rację. Był bardzo ostrożny, gdy chodziło o naszą pracę. Rozumiałem go, ale czasami przesadzał. Nie chcąc go już bardziej wkurzać, obiecałem mu, że będę wracać do domu trochę wcześniej.
Kate’s POV
   Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Wydałam z siebie głośny jęk, który wyrażał moje ogromne niezadowolenie. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Na dzisiejszy dzień miałam zaplanowane dwa sprawdziany – jeden z angielskiego, drugi z matematyki, a poza tym co najmniej dwugodzinny trening po szkole z Ianem. Przyjaciel sam zaproponował mi pomoc, której oczywiście nie odmówiłam. Znaliśmy się dobre pięć lat i wiedziałam, że robi to bezinteresownie.
   Gdy wykonałam poranną toaletę i ubrałam się, spakowałam do plecaka wszystkie potrzebne mi książki i zeszłam na dół do kuchni, w której siedziała już moja rodzina.
   - Dzień dobry. – przywitałam się uśmiechnięta siadając obok Lauren, mojej młodszej o dwa lata siostry.
   - Cześć Katie. – odpowiedziała tylko mama, gdyż Lauren była bardzo zajęta pochłanianiem swoich tostów z nutellą.
   Spojrzałam na tatę. Jak zwykle był pochłonięty porannym czytaniem gazety. Przerwał tę czynność dopiero, gdy nie mógł znaleźć kubka z kawą stojącego dalej niż sięgała jego ręka. I wtedy przywitał się ze mną.
   Poranki były moją ulubioną porą dnia. Wszyscy siadaliśmy przy jednym stole, rozmawialiśmy, jedliśmy. Każdy był uśmiechnięty. Każdemu wydawało się, że nasza rodzina jest idealna, że wszyscy się kochamy i nigdy nie kłócimy. Jednak tylko te poranki były takie perfekcyjne.
   - Dziękuję za śniadanie. – uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła. – Dzisiaj będę później, bo po szkole idę na trening z Ianem.
   - Tylko się nie przemęcz zbytnio. – powiedziała mama.
   - Spokojnie. Zjem coś. – dodałam. – Do wieczora!
   Wyszłam z domu, przed którym stał już mój przyjaciel. Podeszłam do niego i przywitałam się z nim.
   - Cześć młoda. – odpowiedział. Nie znosiłam, gdy się tak do mnie zwracał, ale cóż, był starszy ode mnie o te dwa lata, więc starałam się tym tak bardzo nie przejmować. – Co słychać? Mama pozwoliła ci dzisiaj potrenować?
   - Tak, tylko mam się nie przemęczać. – powiedziałam intonując głos mamy.
   - Ty masz się nie przemęczać?! – zdziwił się. – Chyba będzie ci ciężko…
   - Daj spokój, jak będę mdleć to mnie przytrzymasz. – zażartowałam.
   - Nie masz na to pozwolenia. – zagroził. – Dopilnuję, byś zjadła coś porządnego przed treningiem.
   - Dobrze mamo. – jęknęłam podirytowana. Ian czasem zachowywał się gorzej niż moja rodzicielka. Ale nie była to jego wada, wręcz zaleta. Jego przyszła dziewczyna będzie miała z nim naprawdę dobrze.
   Po kilku minutach znaleźliśmy się pod szkołą. Gdy weszliśmy do środka, pożegnaliśmy się i umówiliśmy się przed budynkiem po szkole, żeby wspólnie udać się na trening.
   Poszłam do swojej szafki i włożyłam do niej wszystkie rzeczy, które ze sobą wzięłam, zostawiając w plecaku tylko książkę od historii, zeszyt od tego przedmiotu i piórnik. Zatrzasnęłam drzwiczki od szafki i udałam się do klasy, w której miałam historię. 
***
   Po skończonych lekcjach wyszłam ze szkoły i byłam niesamowicie zaskoczona gdy zobaczyłam tam Iana.
   - No nie wierzę, że jesteś pierwszy. – powiedziałam.
   - Czasem trzeba. – stwierdził.
   Udaliśmy się do szkoły tańca, w której stawiałam swoje pierwsze kroki. Było to jakieś pięć lat temu. Przyszłam tu popatrzeć, jak trenuje moja koleżanka i gdy wróciłam do domu, powiedziałam mamie, że chcę tańczyć. Nie zaczęłam tańczyć bardzo wcześnie, miałam wtedy dwanaście lat. Złożyło się tak, że trafiłam na zajęcia do Iana, który po pewnym czasie odkrył we mnie talent, którego ja nie zauważam do dziś. Według mnie prawie każdy może nauczyć się tańczyć, a jeśli ktoś naprawdę to kocha, inni to zauważą.
   Weszliśmy do środka, gdy tylko dotarliśmy na miejsce. Po kilku minutach byliśmy już na sali z lustrami.
   - No to co? Najpierw się rozciągamy, a potem trochę poimprowizujemy? – zapytał Ian.
   Gdy przystąpiliśmy do rozgrzewki, na salę wszedł chłopak, niesamowicie przystojny chłopak. Byłam naprawdę zachwycona jego wyglądem. Nie żeby coś, ale był cudowny.
   - Cześć. – pomachał do nas.
   - Cześć. – odpowiedział Ian. – Możemy ci w czymś pomóc?
   - Nie, chciałem tylko popatrzeć. – odparł. – Mogę?
   Ian spojrzał się na mnie. Nie chciałam wyjść na niemiłą, więc się zgodziłam.
   - Jestem Luke. – podszedł do mnie i podał mi rękę.
   - Kate. – odparłam i wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
   Następnie podszedł do mojego przyjaciela i jemu także podał dłoń. Chwil później usiadł pod lustrem i czekał na nasz pokaz.
   - No to co? Tańczymy? – zapytał Ian. Przytaknęłam. Chłopak włączył jakąś muzykę, a ja po kilkunastu sekundach gdy się osłuchałam, zaczęłam improwizować.
***
   Wyszłam ze szkoły tańca. Byłam bardzo zmęczona treningiem, Ian dał mi niezły wycisk, ale sam jeszcze został, bo miał tam jeszcze swoje zajęcia. Powiedział, żebym została, ale byłam wykończona.
   - Niezła jesteś. – usłyszałam. Podskoczyłam wystraszona. Okazało się, że to ten cudowny Luke, który przyszedł popatrzeć sobie na nasz trening.
   - Dzięki. – uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w kierunku swojego domu.
   - Spieszysz się gdzieś? – zapytał.
Luke’s POV
   - Nie. – odparła.
   Chciałem jak najwięcej się o niej dowiedzieć. Ułożyłem już sobie w głowie plan, jak ją zniszczyć. Nie znałem jej, nie znaczyła dla mnie nic, dlatego było to takie łatwe. Chciałem, żeby cierpiała, gdy dojdzie do momentu, w którym będę musiał ją zabić.
   Kate Young. Mała, niewinna dziewczynka, która nie zdaje sobie sprawy, jak ogromne niebezpieczeństwo na nią czeka.
   - Więc może się gdzieś przejdziemy?
   - Nie, muszę iść do domu. – powiedziała. – Jutro mam szkołę.
   - W takim razie pozwól, że cię odprowadzę. – nie dawałem za wygraną.
   - W porządku. – zgodziła się po chwili namysłu.
   - Więc, długo tańczysz? – zapytałem. Było to jedno z wielu pytań, które miałem zamiar jej zadać. 

***
No i jest rozdział pierwszy. Mam nadzieję, że jest w porządku. Poza tym mam nadzieję, że rozmiar liter jest okej. Są to dość duże litery, gdyż ja sama widzę dopiero takie i wiem, że czyta się takie łatwiej. Ja sama na przykład nie lubię bardzo małych, bo czasem mi się po prostu zlewają i nie mogę czytać. 
No to tak, jeśli chodzi o bohaterów to wyobrażajcie ich sobie jak chcecie. Wyobraźnia też jest Wam potrzebna do czytania. 
Jeszcze nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że nie będziecie musieli na niego długo czekać. 
Byłoby mi bardzo miło, gdybyście wyrażali swoje opinie w komentarzach. 
Jeśli chcecie być informowani to piszcie do mnie na twitterze: @decisiontaken :> 
A teraz żegnam się z Wami i życzę Wam MIŁEGO tygodnia :>
Kocham Was xx

niedziela, 15 września 2013

Prolog.

Kate’s POV
   Czasami zastanawiam się, co y było, gdybym zrobiła pewne rzeczy. Czy moje życie byłoby inna, lepsze? Czy decyzje, które pojęłam, były słuszne? Nigdy nie poznam odpowiedzi na te pytania.
   Usiadłam na parapecie i zaczęłam przyglądać się słonecznemu San Francisco. Dziś pogoda sprzyjała osobom lubiącym wylegiwać się na plaży. Była dopiero jedenasta rano, a z pewnością zgromadziło się tam już dość sporo ludzi.
   Z rozmyślań wyrwało mnie skrzypnięcie otwieranych drzwi. Do środka weszła moja rodzicielka z tacą w rękach, na której był położony talerz z dwoma tostami, a obok szklanka soku pomarańczowego. Jęknęłam nieporadnie.
   - Mamo, mówiłam ci już, że nie jestem głodna…
   - Kate, musisz coś jeść, kochanie, ostatnio bardzo ciężko trenujesz, a śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu całego dnia. – uśmiechnęła się z troską. – Po prostu martwię się o ciebie, zwłaszcza po wczorajszym incydencie na zajęciach.
   - Oj, daj spokój, raz zemdlałam i robisz z tego problem. To nic takiego. – spojrzałam na nią z wyrzutem.
  Mama westchnęła cicho i podała mi tacę ze śniadaniem.
   - Zjedz to i idź na spacer, musisz się dotlenić. – pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła z mojego pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
   Niechętnie wzięłam się za konsumowanie śniadania. Nie wiem, czemu mama tak się o mnie martwi. Raz zemdlałam, do tego z przepracowania, bo wczoraj siedziałam na Sali choreograficznej cały dzień. Przygotowuję się do mistrzostw świata w hip-hopie i po prostu wczoraj przeholowałam. Na razie idzie mi przeciętnie, ale zostały mi dwa miesiące, więc muszę trenować. Stwierdziłam, że mogę poprosić o pomoc w przygotowaniach mojego przyjaciela, Iana. Chwyciłam więc za telefon i wykręciłam numer do chłopaka. Po trzech sygnałach usłyszałam jego głos.
   - Cześć, masz może teraz czas? – spytałam.
   - To zależy, do czego jestem ci potrzebny. – usłyszałam jego śmiech.
   - Mama zaraz wyrzuci mnie siłą z domu, jak nie pójdę na spacer…
   - No to za pięć minut tam gzie zawsze. – przerwał mi i rozłączył się. Jak to on.
   Przebrałam się w czarne dżinsy i białą koszulkę z nadrukiem, a włosy związałam w wysoki kucyk. Dokończyłam śniadanie i wyszłam z pokoju. Prze wyjściem założyłam na stopy białe trampki i wyszłam z domu, wcześniej uprzedzając o tym mamę.
   Pięć minut później stałam przy fontannie czekając na mojego przyjaciela. Jak zwykle się spóźniał.
   - Eastwood, gdzie ty się podziewasz? – zapytałam siebie patrząc na zegarek w telefonie.
   - A tutaj. – usłyszałam za swoimi plecami.
   Podskoczyłam wystraszona i szybko się odwróciłam. Po chwili się uśmiechnęłam.
   - Nigdy Ci się to nie znudzi, prawda? – lekko uderzyłam go w ramię.
   - Chyba nie… - uśmiechnął się zawadiacko.
   - Nienawidzę cię za to. – próbowałam stłumić śmiech.
   - Daj spokój… - wystawił język. – Idziemy na lody?
   Pokiwałam twierdząco głową i ruszyliśmy w stronę lodziarni.
***
   - Jaki chcesz smak? – zapytał Ian.
   - Kokosowy. – powiedziałam po chwili namysłu.
   Gdy chłopak kupował lody, ja na chwilę odeszłam i rozejrzałam się dookoła. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo piękny. Od każdego przechodnia biła niesamowicie pozytywna energia. Sama byłam uśmiechnięta, dopóki mój wzrok nie zatrzymał się na pewnym chłopaku. Był ubrany całkowicie na czarno i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że patrzył się prosto na mnie. Stał po drugiej stronie ulicy, ale wiedziałam, że jego wzrok spoczywa na mnie. Zmrużyłam oczy i stwierdziłam, że mi się przewidziało. Odwróciłam się, aby podejść do Iana, ale stał już przede mną z lodami w obu rękach. Podał mi jednego i widząc mój wyraz twarzy zapytał się, co się stało.
   - Nie, nic. Po prostu trochę rozbolała mnie głowa. – odpowiedziałam uśmiechając się z ulgą wiedząc, że chłopak jest już przy mnie.
   - Może chcesz usiąść? – spytał patrząc się na mnie nieufnie.
   - Nie, już jest w porządku. – odpowiedziałam, ale wiedziałam, że i tak pójdziemy na tej ławce usiąść, więc zaczęłam kierować się w stronę jednej z nich.
   - Kate, ja wiem, co się wczoraj wydarzyło, więc wolałbym, żebyś była ostrożniejsza. – powiedział poważnie.
   - To, że raz zemdlałam, nie znaczy, że będę mdleć codziennie. – popukałam się w głowę,  po chwili odruchowo spojrzałam w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał ten tajemniczy chłopak. Zniknął.
Luke’s POV
   Usiadłem na krześle w ciemnej piwnicy. Uśmiechnąłem się do siebie patrząc na zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny.
   - Kate Young, zacznij żegnać się ze swoimi znajomymi i rodzinką. Długo tu nie pobędziesz.
   Wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon, wybrałem numer i przyłożyłem go do ucha. Dwa sygnały i usłyszałem niski głos po drugiej stronie.
   - Cześć szefie. – powiedziałem do telefonu. – Namierzyłem ją, wiem, gdzie i z kim najczęściej przebywa. To będzie łatwe.
   - Cieszę się, że się rozumiemy, Brooks. – powiedział John Carter, mój zleceniodawca. – Pamiętaj, masz na to dwa miesiące. – dodał i rozłączył się.

   - Nie potrzebuję na to dwóch miesięcy. – mruknąłem. – Wystarczy mi na to kilka dni.

***
Witam Was z nowym opowiadaniem o Janoskians. Jest to coś w rodzaju prologu, chcę zobaczyć, czy ktoś będzie to chciał czytać i czy w ogóle się komuś spodoba fabuła. Jeśli to czytasz, zostaw, proszę, opinię pod tymże prologiem :) Na razie się żegnam i do może następnego!