- Przepraszam. – zaczęłam. Luke spojrzał się
na mnie pytającym wzrokiem. – No wiesz, że ci nie uwierzyłam.
- W porządku. Tak naprawdę to zareagowałaś
normalnie, przecież nie zawsze obcy zabiera cię do swojego domu i mówi ci, że
grozi ci niebezpieczeństwo. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Masz rację. – odparłam, lecz uśmiech
momentalnie zszedł mi z twarzy. – Dlaczego? – zapytałam po chwili.
- Co?
- Dlaczego to robisz? No wiesz, te gangi,
mafia…
- Dowiesz się w swoim czasie. – stwierdził i
wstał. – No, to ja będę się już zbierać, zrobiło się późno.
- Jest dopiero czternasta. – powiedziałam,
jednocześnie zbijając go tym z tropu. – Nie chcesz zostać dłużej? No wiesz,
możemy pogadać czy coś…
- Nie, może kiedy indziej. –uśmiechnął się
półgębkiem. – Na razie masz na siebie uważać i wychodzić z domu, jeśli będzie
to naprawdę konieczne, a ze szkoły wracaj od razu do domu.
- Ale… - zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
- Nie, po prostu rób to co mówię. I tak będę
cię obserwował. – spojrzał mi się prosto w oczy. – Daj mi swój telefon.
- Co? – zapytałam zdziwiona.
- Daj mi swój telefon. – powtórzył i
wyciągnął w moim kierunku rękę. Podałam mu swój telefon, a on zaczął w nim coś
pisać. Po chwili mi go oddał. – Tu masz mój numer na wypadek, gdyby coś się
działo.
- Ok… okej. – odparłam i położyłam telefon
na biurku.
- W takim razie… zapewne będziemy się
widzieć jutro, szybko się ode mnie nie uwolnisz. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Spoko. – odwzajemniłam uśmiech i razem z
Lukiem wyszłam z pokoju. Odprowadziłam go do wyjścia i pożegnałam się z nim.
- Pamiętaj tylko, by nikomu nie mówić, co
się teraz dzieje. Musisz być cicho. – ostrzegł mnie i odszedł.
„Boże!”, pomyślałam. To przecież zdarza się
tylko w filmach! W głowie miałam milion myśli na sekundę. Zadawałam sobie
pytania, na które odpowiedzi mógł udzielić mi tylko Luke. Fakt, że jeszcze
godzinę temu byłam bliska śmierci przerażał mnie do szpiku kości. Jeszcze nic
się nie zaczęło, a pragnęłam, by już się skończyło. Nie, to nie może być realny
świat. Nie mogę przyjąć tego do wiadomości.
Dzisiaj był piątek, czyli dzień powszedni.
Powinnam teraz wychodzić ze szkoły i myśleć o potencjalnych sprawdzianach i
kartkówkach w następnym tygodniu, a nie o jakichś mafijnych sprawach.
Poszłam do swojego pokoju i zanim położyłam
się na łóżku, usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Zanim go odczytałam,
wiedziałam, że jest on od Iana. Nie myliłam się. Pytał się, dlaczego nie było
mnie w szkole. Zanim odpisałam, a usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
- Hej! – krzyknął mój przyjaciel i dał mi
buziaka w policzek. – Martwiłem się, mała. Myślałem, że coś się stało.
- Nie, po prostu źle się czułam. –
zapewniłam go i zaśmiałam się nerwowo. – Chodź, zjemy coś, bo umieram z głodu.
Poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy przyrządzać
nasze ulubione danie, czyli spaghetti.
- Widziałem dzisiaj Luke’a, no wiesz, tego
co był u nas na treningu. – poinformował mnie Ian.
- O, i co? Gadałeś z nim? – próbowałam ukryć
swoje niezręczne zażenowanie całą sytuacją. Źle było mi z tym, że nie mogłam
powiedzieć wszystkiego swojemu najlepszemu przyjacielowi.
- Tak… - Ian zmarszczył brwi. – Powiedział mi,
żebym nie opuszczał cię na krok, ale tak naprawdę nic z tego nie zrozumiałem.
- Eee… pewnie sobie żartował! –
stwierdziłam. – Gadałam z nim może ze dwa razy, także nie przejmuj się nim.
Chłopak wzruszył ramionami i powrócił do
robienia sosu do spaghetti. Nie minęło pół godziny, a już siedzieliśmy w moim
pokoju i delektowaliśmy się naszym daniem. Chwilę potem usłyszałam dźwięk
przychodzącego sms-a. Odczytałam go i zamarłam. „I tak zginiesz”
- Coś się stało? – zapytał Ian.
- Nie, nie… - powiedziałam wymuszając
uśmiech. – To tylko od operatora.
-
Wybaczcie, że taki krótki.
Wybaczcie, że tak rzadko piszę.
Kilka osób pytało się mnie na twitterze, kiedy dodam rozdział. Powiedziałam, że będzie w tym tygodniu i jest! Mam nadzieję, że się podoba c:
Kocham Was <3
Jeśli chcecie być informowani, proszę pisać do mnie na tt: @decisiontaken