Kate’s POV
Zostałam oślepiona światłem latarki. Szybko
przyzwyczaiłam się do światła i ujrzałam znajomą postać. To był ten sam
chłopak, który przyglądał mi się, gdy byłam z Ianem na lodach. To ten sam,
który przyszedł do nas na trening kilka dni temu. Luke? Tak, chyba tak miał na
imię. Zaczęłam się kręcić na krześle, ale to nic nie dawało, gdyż miałam
związane ręce i nogi.
- Spokojnie… - zaczął chłopak szeptem, ale
mu przerwałam.
- Luke? – zapytałam.
- Pamiętasz mnie?
- Tak… co tu się dzieje?
- Nie możesz się o tym dowiedzieć,
przynajmniej w tej chwili. – powiedział poważnym tonem. – Na razie nie mogę
spuścić cię z oczu.
- Aha, i dlatego jestem związana? – zapytałam
z ironią.
Chłopak podszedł do mnie i rozplątał sznur,
którym były związane moje ręce i nogi. Jednak zanim wstałam, złapał mnie za
nadgarstek.
- Obiecaj, że mi nie uciekniesz. –
powiedział poważnie świdrując mnie swoim wzrokiem.
Skinęłam tylko głową, bo nie miałam
najmniejszej odwagi, by mu się sprzeciwić. Nawet nie miałam już ochoty wstawać
z krzesła. Chłopak natomiast podniósł się i skierował się w stronę drzwi.
Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni, ale zanim wybrałam numer do Iana, mój
telefon znalazł się w dłoni Luke’a. Świetnie.
- Tego też nie rób. – zagroził mi. – Chodź,
pójdziesz ze mną. – złapał mnie za ramię, czym sprawił, że wstałam.
- Gdzie? – próbowałam się wyrwać z jego
uścisku, ale to tylko sprawiło, że jeszcze mocniej zacisnął palce na moim
ramieniu, a ja syknęłam z bólu.
- Do mnie. – powiedział obojętnie.
Piętnaście minut później siedziałam
naburmuszona na łóżku chłopaka i na niego czekałam. Nie wiedziałam, czy mam się
czuć jak uprowadzona, czy jak gość w czyimś domu. Rozejrzałam się wokół. Pokój
był ponury, pomalowany na kolor granatowy, nie dało się siedzieć w nim z
uśmiechem na twarzy.
- To dla ciebie. – wzdrygnęłam się słysząc
oziębły głos Luke’a. Chłopak podał mi talerz z czterema kanapkami. – Na pewno
jesteś głodna.
- Nie chcę. – powiedziałam nie patrząc mu w
oczy.
Chłopak nie mając ochoty bawić się ze mną w
jakiekolwiek gierki, prawie rzucił talerz z kanapkami na nocny stolik stojący
obok łóżka i mruknął coś w stylu „jak będziesz chciała to sobie zjesz”. Nie
bałam się Luke’a, jego zachowanie bardziej mnie śmieszyło. Zastanawiało mnie,
co ja robię w jednym pomieszczeniu z osobą, której zupełnie nie znam.
- No dobra, posiedziałam sobie tutaj u
ciebie, było miło i przyjemnie, ale już czas na mnie. – powiedziałam wstając z
łóżka i kierując się do drzwi.
- Kpisz sobie? – chłopak zadał retoryczne
pytanie i zagrodził mi drzwi swoim ciałem. – Nie możesz teraz nigdzie
wychodzić.
- To chyba ty sobie kpisz! – powiedziałam zirytowana.
– Nie mam pojęcia, co tu robię, i to jeszcze z tobą! Nie znamy się, a ty nie
chcesz mnie wypuścić i dać mi spokoju!
- Nie możesz wyjść, bo jesteś w
niebezpieczeństwie. – powiedział szorstko Luke.
- Przestań pieprzyć i mnie wypuść! –
krzyknęłam i w przypływie emocji odepchnęłam chłopaka od drzwi i rzuciłam się
pędem do drzwi wyjściowych, które znajdowały się nie wiadomo gdzie. Gdy je
tylko znalazłam, podbiegłam do nich i je otworzyłam. W sumie to ich nie
otworzyłam, bo były zamknięte na trzy spusty. Nie mogłam znaleźć żadnych innych
drzwi w domu, więc się poddałam.
- Mówiłem, że nigdzie nie wyjdziesz? –
usłyszałam głos chłopaka tuż obok siebie.
Wróciliśmy do jego pokoju i gdy tylko się
trochę uspokoiłam, zapytałam się go, co jest grane.
- Jesteś w niebezpieczeństwie. – powiedział
obojętnie.
- Już mi to mówiłeś. – stwierdziłam ironicznie.
– Może by tak coś więcej?
Luke’s
POV
Spojrzałem na nią i coś we mnie pękło. To
był ideał kobiety, mój ideał. Nie wiedziałem jak się zachować, nie wiedziałem,
czy to, co za chwilę usłyszy nie wpłynie na jej stosunek do mnie.
- Miałem ci tego nie mówić, przynajmniej
teraz, ale sama tego chciałaś. – próbowałem udawać obojętnego. – Zabijam na
zlecenie. Jednym z nich jesteś ty.
- Nie wierzę… - powiedziała przerażona
dziewczyna. – I co teraz? Masz zamiar mnie zabić?
- Wszystko się zmieniło, gdy cię poznałem. –
mówiłem dalej, nie bacząc na komentarze dziewczyny, które wydawały mi się nieco
zbędne. – Odmówiłem ludziom, którzy mi to zlecili. Jest cicho, ale wiem, że nie
dadzą za wygraną, dopóki nie usuną z drogi swojego celu.
--
PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! Wybaczcie mi tą bardzo długą przerwę! Niestety nie zależała ona ode mnie, a od szkoły, którą przeklinam za to, że tak długo czekaliście na ten rozdział! Mam nadzieję, że się Wam podoba!
Kocham Was <3